Niemedyczne forum zdrowia
28-03-2024, 14:30 *
Witamy, Gość. Zaloguj się lub zarejestruj.
Czy dotarł do Ciebie email aktywacyjny?

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Aktualności: Sklep Biosłone --> wejdź
 
   Strona główna   Pomoc Regulamin Szukaj Zaloguj się Rejestracja  
Strony: [1]   Do dołu
  Drukuj  
Autor Wątek: Przypadek Zibiego  (Przeczytany 24748 razy)
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« : 04-01-2014, 21:15 »

Wczoraj - na usilną prośbę mojej żony i matki wykonałem badania ogólne moczu oraz USG jamy brzusznej, w tym dróg moczowych. Ja wiedziałem co jest "grane", bo pijąc dodatkowo mieszankę ziołową na drogi moczowe, a wcześniej koktajle z cytryną, czułem, że zadawnione sprawy z nerkami i drogami moczowymi, organizm zaczyna sobie porządkować. Miałem ostatnio coś w rodzaju kolek nerkowych. Bóle o wiele razy mniejsze niż podczas ubiegłych ataków, przed kuracją oczyszczania, wówczas sporządzałem już testament, tak bolało, taka gehenna. Pobolewało mnie też w okolicy lędźwi, a w moczu pojawiały się bąbelki leukocytów, podobnych do oczek tłuszczu. W moczu pojawiały się osady, przypominające szmaty, opisywane przez Grażynkę podczas terapii u jej kolegi, leczącego się na prostatę. Lekki stan podgorączkowy – ucieszył mnie, bo miałem w pamięci słowa Ojca medycyny: - „dajcie mi gorączkę, a wyleczę pacjenta". Rano - miałem wory pod oczami, jakbym tydzień balował, a ogólny wygląd był taki, że mógłbym straszyć wróble i szpaki.

Trochę jednak się bałem, żeby ponadto nie rozwinęło się jakieś zapalenie kłębuszkowe nerek czy coś w tym rodzaju, bo te bóle o tym świadczyły w okolicy krzyża, bałem się też, że mogę mieć zastoje jak kiedyś, bo wyhodowałem sobie kamienie od magnezu nieorganicznego, jak mnie straszyła pani prelegent na spotkaniu nt. medycyny komórkowej. Przy okazji promowała tzw. suplementy naturalne diety pewnej firmy oraz opowiadała pewne mity (np. dlaczego zwierzęta nie chorują na zawał serca itd.) oraz o cudownej mocy witaminy C, też pewnej firmy.

Pomimo wiedzy z Forum, to jednak w kilku procentach nie byłem pewien, czy to tylko oczyszczanie (wpływ pośredni), czy znów nawrót gehenny, więc trochę zaczęła mi nogawka latać.

Dla świętego spokoju (własnego też), żeby wyjaśnić to 5% procent niepewności wykonałem w/w badania, a przede wszystkim dlatego, żeby móc poinformować moich towarzyszy niedoli z forum o tym doświadczeniu.

Już wynik moczu był idealny, czyściutki. USG wykazało zanik TORBIELI, która jeszcze była pół roku wcześniej i powiększała się do rozmiarów ok. 15 mm, a przed rozpoczęciem MO, ok. 10-12 mm.  W tym przypadku koktajle z cytryną, chyba "postawiły kropkę nad i". /Informacja dla Kota, który zdaje się pisał, że mu torbiel rośnie.../.

Na nerkach i drogach moczowych jest czysto. Pozostały mi tylko porządki związane z przerostem drożdżaka na prostacie, chociaż  u mnie prostatka jak u nastolatka pod względem wielkości.

Dzięki Ci Mistrzu i Wam Forumowicze, że odzyskuję zdrowie i mogę udowodnić konowałom, że się mocno mylą ze swoją nienauczoną nauką.

Czyta się Ciebie z przyjemnością, swady nigdy za wiele, a Twoje posty się dobrze czyta. Chciałam podkreślić tylko, że nie można wszystko zwalać na MO. Jak już naprawdę coś niepokoi, to trzeba zrobić badania. Można przegapić rozwijającą się chorobę. Pomimo picia MO i koktaili możemy też zachorować, całkiem normalnie. Trzeba być więc czujnym .

Wpadłem na Forum, żeby pokrzepić niektóre serca i podzielić się kolejnym sukcesem cząstkowym w dochodzeniu do zdrowia. Podobnie jak poprzednio, mój mały osobisty sukces zdrowienia rodził się w bólach.
   Tym razem, Anno Domini, dokładnie 9. 02., czyli po 11. miesiącach picia MO, uporałem się, mam nadzieję na zawsze z refluksem jelitowo-przełykowym, gdzie najwięcej, chyba narozrabiał Helicobacter pylori...
   Poprzednie nasilenia bólów były zwiastunem pozbycia się takich dolegliwości jak: przewlekłe zapalenia zatok; migrenowe, uporczywe bóle głowy; meteoropatia; kolki nerkowe i inne. Serdecznie Wam wszystkim dziękuję. Myślę, że z każdego, takiego małego kroczku na drodze dochodzenia do zdrowia należy się Wam pochwalić i jednocześnie podziękować.
   Zaznaczam, że ostatnio już byłem podłamany tymi dolegliwościami, związanymi z refluksem, bowiem obojętnie - czy połączyłem w sposób niewłaściwy pokarmy, czy też właściwy, podczas przebywania w kuchni i przygotowywania posiłków, zawsze moje kwasy żołądkowe miałem w gardle, a w przełyku czułem, że mi stanęła moneta dwuzłotowa albo pięciozłotowa.
   Już nie dowierzałem, że w moim przypadku może być lepiej. Ale miałem na myśli słowa Mistrza, m.in.: - podczas kuracji (np. melisą z citroseptem) u kogoś nasiliły się objawy szumów w uszach, co w efekcie zwiastowało wyleczenie się z tej choroby, czy coś w tym sensie.
   Dziękuję i życzę Wam tego samego. A teraz spadam do „wozu" rodzić kolejne sukcesiki. naughty      
   Ps. Obecnie lumbago, chwilowo mnie wyeliminowało z życia na forum. biggrin

W tym miesiącu, odnotowałem duży postęp w leczeniu przewlekłej choroby zatok.

Po ostatniej grypce oczyszczającej, przy niewielkiej gorączce i średnim katarze, oraz bardzo silnym bólu zatok, silnym bólu w części potylicznej głowy, strasznej chrypie, oczyszczaniu się z flegmy tchawicy - zanotowałem chyba kolejny sukcesik w dochodzeniu do zdrowia.

Już od dwóch dni - z moich nozdrzy nie wydobywa się żadna wydalina przypominająca ropę, a taka wydzielała się mi z nosa ponad 40 lat. Stan mojego naskórka śluzówki nosa, też jest już o wiele lepszy.

Wydaje mi się, że jak nie ma używki dla mojego "groniara", to i nie ma konsumenta. Alocitem zakraplałem swoją "kichawę" około roku, tj. równolegle z rozpoczęciem picia MO. W zasadzie nie robiłem dłuższych przerw w zakraplaniu (może 1 raz - dwa tygodnie, jak nie miałem efektu szczypania). Początkowo smarowałem w nosie też maścią dra Borsuka, a ostatnio dwa m-ce maścią ochronną z witaminą A. Może w sprostowaniu małym dodam, że w śladowych ilościach, tylko z jednej dziurki jeszcze wydobywa się maleńka resztka żółtawej wydzieliny, zeschnięta, natomiast zatoki, po prawej stronie nosa - działają bez zarzutu.

Wcześniej też wspominałem o tym zaatakowaniu mnie przez lumbago, ale narzekałem też mojej żonie, że chciałbym wreszcie przechorować to wszystko na maxa i potrzebuję do szczęścia temperatury. Kiedy już otrzymałem ten dar od natury, to moja matka i żona ze zdziwieniem popatrzyły się na mnie i oznajmiły mi, że "wykrakałem" sobie chorobę, no i trzeba będzie mi podać antybiotyk. Odpowiedziałem im, że nie znają istoty choroby infekcyjnej. Jakie było ogromne zdziwienie ich, jak po tej feralnej nocy oświadczyłem, że nie mam już grypy oraz pozbyłem się prawdopodobnie chronicznej choroby zatok...

Martwi mnie tylko fakt, że po tym nocnym stanie zapalnym, kiedy następował proces zdrowienia, nie było procesu wyropienia na zewnątrz, a było swędzenie i wszystkie odczucia gojenia się śluzówki oraz naprzemienne dreszcze, zimne i gorące (o średnim lub małym nasileniu). Obawiam się, że jeszcze nie doszło do finału, bo jeszcze pobolewa mnie trochę głowa i mam stan podgorączkowy. Ale tak czy inaczej nastąpiło u mnie wielkie sprzątanie organizmu. Być może jeszcze organizm musi się pozbyć niektórych sprzątaczy, padniętych podczas sprzątania wraz z resztkami "śmieci"…

Za trafne i jakże precyzyjne wyrażanie ekspresji w swoich postach proponuję nominację do literackiej nagrody Nobla dla Zibiego! smile

Cytat od: zibi
Tak, w moim przypadku przestałem miewać bóle głowy jakiekolwiek, na ok. 80% zregenerowała mi się sluzówka w nosie, prawie całkowicie wyszedłem z alergii na dwa rodzaje roztoczy kurzu domowego. Piszę: -  "prawie", bo nie chcę zapeszyć, a miałem już początki astmy.
   Ostatnio zakraplam citrocitem, i staram się zakraplać na uprzednio posmarowaną maścią z witaminą A - śluzówkę. Wówczas doznaję efektu szczypania, a jeśli i po tym działaniu nie ma rzeczonego efektu, robię przerwę ok. 2 tyg. w zakraplaniu alo/citrocitem. Zaznaczam, że prawdopodobnie usunąłem grzybicę mózgu, gdyż ból i szczypanie nie promieniuje na potylicę, po zakropleniu. Obecnie czuję efekt zakroplenia jedynie w zatokach, oczodołach i w moim odczuciu mam mniej nadżerek - "wrót zakażeń" w górnych drogach oddechowych. Pozostało mi tylko wydzielanie się śladowych ilości ropy, ale przypuszczam, że jeśli zregeneruje sobie całkowicie śluzówkę, to zniknie pożywka dla gronkowca, być może, że już go nie ma. Do tej pory on plus grzybek - robili mi niesamowite spustoszenia.

http://mikstura.kei.pl/forum/3738.htm?sid=75371d5bd2776a19fbc284655efc6511
Dodam jeszcze tylko fakt poprawy w oczyszczaniu się tchawicy i gardła, odczuwam poprawę głosu, jest mniejsza chrypka i problemy związane z mówieniem, ogólnie z gardłem, strunami głosowymi - ustępują w dość szybkim tempie.
  Śluzówkę w nozdrzach smarowałem kremem Nivea, Maścią tranową, Maścią ochronną z witaminą A (są przeciwwskazania do smarowania śluzówek) oraz powróciłem do smarowania Maścią dra Borsuka: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=1114.msg6253#msg6253
   Kolejne podziękowania dla Ekspertów i Forumowiczów.

A ja dziękuję Panu Józefowi, że nie wciska nam kitów. smile  smile  smile  smile

Wczoraj - "nadejszła wielkopomna chwiłła..." dla mnie, bowiem organizm mój zaczął pozbywać się resztek infekcji grzybiczej prostaty. Dziś - jest prawie dobrze, a nawet, jak powrócą słabsze objawy, to też będzie dobrze, bowiem to tak ma działać. Nawet moja żona mi dzisiaj szczerze powiedziała, że teraz wierzy na 90% w te nasze kuracje, a jeśli całkowicie wyleczę się z grzybicy, to uwierzy na "setkę". Dla mnie jest to oznaka, że organizm robi wielkie porządki, a jeśli usuwa naczelnego "murzyna-sprzątacza", to może tylko oznaczać, że jest już dostatecznie mocny i staje się wolny od używek dla patogenów. Pozostają tylko te dwa najbardziej upierdliwe: gronkowiec złocisty w zatokach oraz H.p. (choć okazuje się, że żerność tej bakterii jest kolejnym mitem medycznym), ale i w tym przypadku są pewne postępy.
   Zaznaczam, że zawsze eskalacja objawów u mnie (i chyba nie tylko) - zwiastuje poprawę zdrowia.
   Dziękuję Kazofowi również serdecznie, bowiem od czasu załatwienia mi blendera "Sztukmystrza z Lublyna..." i jej pomysłu na koktajle z błonnikiem (wersja mega), zacząłem z lubością obserwować codziennie u siebie poprawę stanu zdrowia. Jak zwykle dziękuje też wszystkim forumowiczom.

Cytat od: Sawyer
Podziel się info na temat Twojej kuracji! Jestem pewien że jest nas więcej, tych zrozpaczonych "z prostatą", co chcieliby wiedzieć jaki to genialny sposób leczenia przyjąłeś
To normalny sposób (sztuka leczenia bez leczenia), albo jak najmniejszego leczenia, czyli pewnego umiarkowanego stymulowania organizmu do jego samouzdrawiania. W gruncie rzeczy chodzi o sztukę samowyleczenia się organizmu - bez leczenia medycznego. Wypieranie chorób zdrowiem (niemedycznymi metodami, czyli zastosowaniem profilaktyki prozdrowotnej przeciwko chorobom).
   Do pełni sukcesu jeszcze wiele mu potrzeba, ale widzę pozytywne symptomy prozdrowotne, i nie jest ważne kiedy nastąpi pełnia szczęścia, tylko sam fakt, że organizm zmierza ku zdrowiu, że nie mam grymasu bólu na twarzy, że mogę normalnie spać, że nie muszę wlewać w siebie wódy, aby normalnie i bez bólu zasnąć i żeby się obudzić bez kaca i bez owego bólu. Jak sam wiesz, Sawyer, to polega na zdobyciu zaufania do swojego organizmu i na cierpliwości. On zaś cierpliwość miał większą od naszej, jak pozwalał się przez całe życie maltretować.
   Chodziło mi o blender "Magic Maxx"...
Cytat od: Sawyer
"Sztukmystrze z Lublina" mówisz?
Dzięki jeszcze raz, Kasiu! I trzymam kciuki za Was.

Dodano

Żeby nie było zbyt enigmatycznie dodam, że na początku terapii stosowałem: tzw. suplementację diety, czyli witaminy i minerały z firmy Olimp, oraz suplemnt Magnezin 500 mg; MO; Detox+ (około 3 m-ce); krople alocitowe do nosa; oba wodne maceraty; wywary z pietruszki; herbata zielona + melisa; napary ziołowe - inhalacje na zatoki; koktajle z błonnikiem  - wersja mega, (obecnie klasyczna wg Mistrza z owocami sezonowymi, tylko manipuluje ilością użytych ziaren i pestek); mieszanka ziołowa na drogi moczowe; początkowo - dieta w drożdżycy jelit (podobna do Diety prozdrowotnej obecnie zalecanej) - połączona wspólnym mianownikiem z pewną wersją diety niskowęglowodanowej (Dieta dra Lutza i dra Kwaśniewskiego); obecnie, raczej Zasady zdrowego odżywiania (formuła "4xs") - ze szczególnym zwróceniem uwagi na spożycie węglowodanów złożonych (np. kasz, ziemniaków, ryży, warzyw surowych) i małej ilości prostych węgli, a także ograniczenie i eliminacja produktów bezglutenowych; ćwiczenia w postaci umiarkowanej formy aktywności fizycznej (ale wynikającej z wewnętrznej potrzeby pozbycia się nadwyżki energetycznej) - celem uwrażliwienia komórek wątrobowych, mięśniowych i tkanki tłuszczowej na działanie insuliny, a tym samym osiągnięcie homeostazy glikemicznej organizmu.

  Z perspektywy czasu okazuję się, że zażywanie tzw. suplementów diety, czyli paraleków nie było dobrym pomysłem, gdyż hamowało to proces samoleczenia organizmu. Było to połączenie dwóch metod znoszących się wzajemnie - na drodze dochodzenia do zdrowia. Przy czym działań medycznych (tzw. medycyna nadnaturalna jako poprawiająca naturę) w postaci zażywania supli - nie można zaliczyć do metod profilaktyki prozdrowotnej, czyli do działań niemedycznych. Była to antymetoda w tym procesie dochodzenia do zdrowia. W moim przypadku, wydłużyła ona mój proces samouzdrawiania. I muszę się liczyć z dużym szczęściem, że była to najkorzystniejsza opcja, jeśli chodzi o skutki ujemne owych działań medycznych, bowiem równie dobrze mogłyby mi powrócić stare schorzenia w postaci zniszczeń niektórych układów i organów oraz mógłbym nabyć nowych chorób patologicznych.

Super. Najważniejsze, że zdrowiejesz, wszyscy się z tego cieszymy i trzymamy kciuki za dalsze postępy  smile Przy okazji dołączam się także do podziękowań dla naszych Ekspertów, którzy nauczyli mnie dbać o zdrowie.

Z pierwszego mojego postu wynika, że około pół roku temu miałem pierwsze symptomy wychodzenia z problemu: przerostu łagodnego prostaty i przewlekłych infekcji prostaty. Niestety do około 14. maja miewałem nawroty, ale subiektywnie gdzieś czułem, że zwiastują one ostatnie podrygi grzybicy. Przez to ponad pół roku odczuwałem (m.in. swędzenie wewnętrzne w obrębie gruczołu krokowego; czasami odczuwałem drobne kłucia, pieczenie, swędzenie w cewce moczowej; często towarzyszyły też objawy kamicy dróg moczowych).

Po dniu 14 maja - wszelkie dolegliwości skórne ustąpiły. Czasem zdarzają się kłucia wewnętrzne w cewce i swędzenia, ale na zewnątrz, już mi nic organizm nie wyrzuca.

Pozostało mi jeszcze do naprawy kilka szczegółów, ale generalnie czuję się prawie jak odnowiony, a MO piję ponad 2 lata i 2 m-ce.

W trakcie tej kuracji miałem szereg wątpliwości, czy kroczę po prawidłowej drodze... i dlatego też usiłowałem (ale tylko na usiłowaniu się skończyło) znaleźć jakąś pośrednią metodę na przyspieszenie dojścia do zdrowia. Szukałem w myśl zasady: ufaj, ale sprawdzaj! Ja to zrobiłem, ale na szczęście nie na sobie, a prowadząc obserwacje podczas praktyki terapeutycznej. Zawsze też informowałem podopiecznych, że jest też inna metoda dochodzenia do zdrowia - profilaktyki prozdrowotnej, ale chorzy raczej nie chcieli z niej korzystać. Woleli gotowe e-recepty, jadłospisy, paraleki, zabiegi i badania na urządzeniach technicznych... Nie wiem - ilu z nich ma teraz reinfekcje pasożytnicze i inne problemy związane z wcześniejszym "tapetowaniem" swojego faktycznego stanu zdrowia; budowaniem atrapy zdrowia, czyli maskowaniem faktycznego stanu zdrowia i osiągnięciu sztucznego, subiektywnie dobrego stanu zdrowia...

Dobrze stało się, że ci, którzy wybrali drogę na skróty czy przyspieszanie tego generalnego remontu organizmu, w swojej terapii użyli MO, koktajli i diety odpowiedniej, adekwatnej do objawów. Z tego wynika też jakiś optymizm w ostatecznym rozrachunku. Czyli rozpatrując najbardziej dla nich optymistyczny wariant - może tak się stać, że oni też dojdą do zdrowia, ale z pewnym opóźnieniem. Ale to nie znaczy, że każdy może z tej opcji skorzystać bezkarnie. Mimo maskowania u nich objawów chorobowych - MO, koktajle i odpowiednia dieta - odciążą system odpornościowy, który wygra ten nierówny pojedynek z metodą medyczną przeszkadzania mu w dochodzeniu do zdrowia.

Taki rozbrat z tym forum dostarczył mi doświadczenia odnośnie nauki o zdrowiu. Jestem przekonany na 1000% o skuteczności dochodzenia do zdrowia za pomocą profilaktyki prozdrowotnej, czyli tzw. sztuki leczenia bez leczenia.

Dzięki Ci Mistrzu za ten wynalazek - jakim jest MO.

Powyższy post dedykuję Sawyerowi i innym, którzy może już zwątpili w dojście do zdrowia.

Ponadto wklejam poniżej link - celem lepszego zobrazowania wątpliwości w wyleczeniu prostaty u Sawyera: - http://www.ener-med.pl/node/124
  
Zaznaczam, że mimo pozbycia się problemu z infekcją od-grzybiczą prostaty, postanowiłem pić mieszankę ziołową na drogi moczowe kolejny pełny rok, czyli kolejne VIII sesji, gdyż całkowite ustąpienie objawów ustąpiło dopiero po VIII sesji picia ziół, czyli po roku czasu. Sądzę, że kontynuowanie picia owej mieszanki może zapobiec rozwojowi reinfekcji bakteryjnej - niebezpiecznej dla nerek.

Dzięki MO wyleczyłem się przyczynowo również z ciągłych bólów żołądka, przełyku, klatki piersiowej, gardła, spowodowanych naprzemiennie: raz niedokwaśnością żołądka i powstałymi licznymi nadżerkami w obrębie błony śluzowej żołądka i dwunastnicy; a drugi raz nadkwaśnością i powstałymi owrzodzeniami w obrębie błony śluzowej żołądka i dwunastnicy; to znów - żernością bakterii Helicobacter p. (aktualnie mit ten jest obalany na Forum - okazuje się, że bakteria ta nie jest groźna, jak nas straszy medycyna); także refluksu jelitowo-żołądkowo-przełykowego i przepukliny rozworowej przełyku. Byłem wolny od tych dolegliwości, gdzieś około po dwóch latach, od chwili rozpoczęcia picia MO, z małym objawami nawrotów (do 20%).
   Przez cały czas piję MO na bazie oliwy z oliwek. Pozostało mi do pozbycia się ok. 10-20% schorzenia przepukliny rozworowej przełyku. Medycyna klasyczna nie wierzy, aby można było bez operacji wyjść z tego schorzenia, ale ja jednak wierzę, bo wiem, że organizm zabrał się za naprawę tego również, a zaostrzenie objawów świadczyć może, że jestem już na ostatniej prostej w drodze do zdrowia.
    O ile sobie przypominam, chyba Grażynka w leczeniu dolegliwości związanych z H. p., naprzemiennie z oliwą, stosowała w MO też olej cedrowy czy rokitnikowy... Jak coś pokręciłem, to przepraszam Cię Grażynko. Z mojej krótkiej praktyki terapeutycznej wynika, że polecany przeze mnie olej cedrowy doskonale zadziałał prozdrowotnie na kilku chorych z dolegliwościami gastrycznymi.
   Ku przestrodze powiem, że mój ojciec zmarł na raka płuc, ale związek miał on z silnym refluksem żołądkowo-przełykowym. Ojca matka również prawdopodobnie zmarła na raka żołądka.
   Gdyby nie Mistrz i jego wynalazek, to pewnie podzieliłbym już los swoich krewnych i wzbogacił statystykę medyczną umieralności na choroby tzw. genetyczne. Wszak widać z tego przykładu jasno, że nie ma takich chorób, bowiem jak się okazuje mamy wpływ na zmianę tendencyjności genetycznej (porównanie: w planach, w projekcie budowy domu stoi, aby go wybudować ze szkodliwej płyty żelbetowej, a de facto budujemy go ze zdrowej cegły dziurawki, czy szamotowej - mamy wpływ na zmianę materiału budowlanego - mamy wpływ na zasilanie organizmu). Jeśli obecnie, własne zdrowie weźmiemy we własne ręce, bo wcześniej rodzice trochę to zdrowie nasze zaniedbali, to na własne życzenie nie umrzemy zbyt wcześnie.
    Specjalne podziękowanie za prawie pełne wyleczenia przyczynowe z tzw. choroby Duhringa msn-wink.
    Ponadto pragnę przestrzec tych, którzy chcieliby przyspieszyć sobie tempo na drodze dochodzenia do zdrowia. Nie ma takiej opcji, aby przyspieszyć, można sobie tylko na robić dodatkowych problemów: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=3577.msg27124#msg27124

Zibi, dziękuję za tę cenną relację, która może przekonać sceptyków, w tej chwili narażonych na medyczne chemioterapeutyki - wszak medycyna nie dopuszcza przekonania, że wyleczenie wrzodów żołądka i dwunastnicy, w pewnych warunkach (zwłaszcza dzięki unikaniu medycyny), może się odbyć dzięki siłom samonaprawczym organizmu. A my wiemy, że tak jest.
Wystarczy osobie zarażonej i cierpiącej  zapewnić racjonalne odżywianie, zastosować Miksturę oczyszczającą, dołączyć galaretkę z siemienia lnianego oraz koktajl z żywym błonnikiem ze świeżo zmielonych, zdolnych do kiełkowania nasion wraz ze zmiksowanymi warzywami lub owocami, przypomnieć sobie o tradycyjnie uznanej leczniczej roli tłustej śmietany, świeżego i sklarowanego masła, jagód, ziół, a samoleczenie uruchamia się i prowadzi do zdrowia. Nie trzeba nawet zapewniać choremu specjalnego spokoju, jako że stosowanie Mikstury oczyszczającej samo w sobie działa uspokajająco.

Dobrze pamiętasz, Zibi, mogę polecić olej cedrowy osobom cierpiącym na dolegliwości żołądkowe, gdyż sama stosowałam go przez pewien czas, ale jednak dość krótko (do 2 miesięcy) i myślę, że sama MO także wystarczy. Nigdy nie miałam w swoim życiu sondy żołądkowej i badań specjalistycznych w kierunku H. p., ale wszystko wskazuje, że wieloletnie, średnio nasilone, ale stale nawracające dolegliwości mogły być spowodowane tą bakterią. Cierpiała i była nią zarażona moja mama, a u mnie wykonane w latach 80. prześwietlenie wykazało liczne ślady po nadżerkach i zniekształcenia opuszki dwunastnicy. Ostatecznie moje dolegliwości żołądkowe, zwłaszcza bóle w prawym podżebrzu i żołądku oraz refluks, minęły po 2 latach stosowania MO.

Gratulacje, fajnie się czyta takie rzeczy smile

Mam kilka pytań do Zibiego. Kiedyś, o ile mnie pamięć nie myli (no chyba że jednak myli) w jednym z postów czytałem, że zaczęły Tobie wyrastać piękne ciemne włosy. Czy mógłbyś napisać coś więcej ? Czy w tym wypadku wystarczyło również tylko picie MO z o lejem z oliwek ? Czy może stosowałeś jakieś dodatkowe kuracje. Ciekawi mnie ten temat bo ostatnio nagle zaczęły mi wypadać włosy tak z dnia na dzień i martwi mnie to. Czy może to być efekt stosowania detoxu, który zażywam od około miesiąca ?

Swoją drogą jak przeczytałem ilu problemów się pozbyłeś pijąc wyłącznie MO z olejem z oliwek to zastanawiam się czy trzeba jeszcze przechodzić do pozostałych wariantów msn-wink Wyleczyłeś się nawet z alergii, a ja myślałem, to jest możliwe dopiero w przypadku picia MO z olejem z kukurydzy albo winogron. smile

Pozdrawiam smile

Mam kilka pytań do Zibiego. Kiedyś, o ile mnie pamięć nie myli (no chyba że jednak myli) w jednym z postów czytałem, że zaczęły Tobie wyrastać piękne ciemne włosy.
  Nie mylisz się, ale z tymi pięknymi ciemnymi włosami, to lekka przesada. Owszem odrastają mi ciemne włosy na miejscach tzw. łysiny plackowatej, w których była grzybica, łupież, ale nie są to jakieś piękne kędziory smile. Nie mniej jednak nie jestem w tym przypadku malkontentem, a wręcz przeciwnie cieszę się, że proces naprawy również trwa i w tym przypadku. Nie jest istotne, kiedy zupełnie łysinka zostania pokryta włosami, ale to iż w ogóle taki proces się rozpoczął.
   Kiedy pierwszy raz w realu zobaczyłem się z Mistrzem, tj. na jego prelekcji w Częstochowie, Mistrz wypatrzył swoim jastrzębim wzrokiem, że mi włosy odrastają msn-wink. Oczywiście, powiedział mi o tym dopiero post factum, czyli po prelekcji na forum w którymś z postów, chyba dlatego, że nie było wcześniej okazji, albo też, żeby mi nie uderzyła tzw. sodówka do głowy, żebym z czymś z tej uciechy nie przekombinował (miałem wówczas takie tendencje:lol:). Mistrz, pracując w zasadzie od dziecka z ludźmi - doskonale zna się na psychologii (tak to odczuwam).
   Tak, stosuję nadal w MO oliwę z oliwek, ale nie dlatego, iż chcę naprawić rzadką czuprynę, ale dla generalnie samonaprawy pierwszego odcinka przewodu pokarmowego, który był w moim przypadku bardzo mocno zniszczony.
   Sprawa łupieżu, czy odrostu włosów, zmniejszenia siwizny, to już strategia organizmu, do której się nie wtrącam. On to robi przy okazji - wg swojej logiki.
   Kiedyś mi się ktoś pytał: - co brać na łupież? - a miał tyle poważnych innych schorzeń... Jakby MO miała działać jak lek... Nie lubię tego typu nielogicznych pytań. W związku z tym odpowiedziałem mu pytaniem: czy będzie zadowolony, jak go położą w "piórniku" (czytaj: w trumnie), i będzie ogólnie ładnie wyglądał, a przede wszystkim nie będzie widać śladów łupieżu na garniturze, na lakierkach... Uważam, że organizm takie tzw. popierdółki jak łupież zostawia sobie do naprawy na koniec, chociaż może to robić też równolegle, czyli dokonywać procesu naprawy tkanki łącznej. W gruncie rzeczy chodzi o to, że nie możemy sobie wybiórczo traktować schorzeń, i wg naszej logiki je usuwać i to przy pomocy "czegoś", czyli jakiegoś preparatu.
   Generalnie, w trakcie dochodzenia do zdrowia, działanie MO - wspomagam KB i - jakby prawie zasadami zdrowego odżywiania. Nie stosuję specjalnego jakiegoś programu wspomagającego odrost włosów na głowie. Pamiętamy kiedyś słynny: Banfi hajszesz (czytaj fonet.: bonfichajszysz) - węgierski preparat w płynie na rzekomy porost włosów. Swoją drogą Węgrzy wiedzieli jak zarabiać na naiwniakach. Ja również kiedyś sprzedawałem na targu tzw. łabuzie, czyli tatarak, reklamując że to na porost włosów. Zalecałem przed użyciem posiekać tatarak i ugotować wywar, który następnie po umyciu głowy, wcierać w skórę głowy. Ku mojemu zdziwieniu - najwięcej zakupów zrobiły u mnie panie, które miały piękne bujne włosy na głowie, koki, warkocze, itp. Ani jeden/jedna nie trafiła mi się łysa osoba czy też z lichymi włosami. Tataraku narwałem nad stawem i za 1,5 h sprzedałem ze znajomym całą kipę "Żuka" tataraku, który porobił mi specjalne pęczki i powiązał je gumką niby recepturką wykonaną z obciętej dętki rowerowej. Prowadziłem wówczas intensywne życie studenckie i potrzebowałem kasy. Taka była/jest tzw. psychologia tłumu, owczego pędu, a w zasadzie baraniego. Wówczas polowałem na potencjalnych pacjentów, chociaż sam nim częściowo byłem msn-wink.
   Można to nazwać wytwarzaniem tzw. aury placebowej u pacjenta, która czasami potrafi zdziałać "cuda". Zaś w przypadku tych pań z pięknymi fryzurami, spowodowała ich większe dowartościowanie, większy komfort psychiczny a tym samym utrzymanie dobrostanu kondycji fizyczno-psychicznej.
   Tak więc, czasami wspomagająco smaruję głowę maścią z witaminą A, a po umyciu w normalnym szamponie ze skrzypem polnym, wcieram w skórę głowy alocit, i to wszystko. Jak powiedziałem wcześniej - włosami lub ich niedoborem przejmuję się najmniej, mam zaufanie do swojego organizmu.
    Tak, detox może przyśpieszać apoptozę chorej komórki, którą organizm wydala z organizmu, to samo dotyczy słabej, zdefektowanej, chorej cebulki włosowej.

Mojemu mężowi z przodu głowy odrastają włosy. Najpierw był meszek jak u dzidziusia, a teraz normalne czarne włosy. Na środku głowy jest jeszcze glaca, ale już pokryta meszkiem. U mojego szwagra dzieje się to samo.

Kolejne podziękowanie za MO dotyczy mojego wyleczenia się z jednostek chorobowych, statystycznie nazwanych jako ZZA i ZZN.
  
Proszę zwrócić uwagę na fakt, iż nie wszyscy chcą się publicznie przyznawać do tego problemu, że z nim się borykają. Skoro medycyna nazwała te zespoły chorobowe jako nieuleczalne, to dla mnie zarówno w tym, jak i w innych przypadkach jest to kolejnym mitem, godnym obalenia, co niniejszym czynię:
http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=8153.0#lastPost

http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=8214.20#lastPost
Link powyższy wiąże się z wątkiem dotyczącym wychodzenia z nałogu alkoholowego, dzięki terapii antyuzależnieniowej wspomaganej profilaktyką prozdrowotną - jako warunek sine qua non.

Po odzyskaniu dobrostanu zdrowia - kontynuacja profilaktyki zdrowia jako prewencji przeciwko wszystkim chorobom, czyli utrzymanie tego stanu zdrowia. I to jest prawdziwa profilaktyka i prewencja w zdrowiu, a nie złudna poprawa stanu zdrowia, po uprzednim zamaskowaniu, czyli naszyciu kolejnej "łatki" na zdrowiu.

Zdiagnozowanie się na na jakiejś maszynie, którą obsługuje człowiek omylny lub poprzez wyniki badań laboratoryjnych, których tzw. normy medyczne są tak samo zdegenerowane jak i cała medycyna, która nic nie wie o zdrowiu oraz badania medyczne i ustalanie owych norm, które prawdopodobnie odbywały się na grupie zdegenerowanych wolontariuszy - przecież nie mogą doprowadzić do zdrowia. To nasze organizmy są najmądrzejsze! To im trzeba zaufać!

Kolejne spektakularne sukcesy na drodze do zdrowia:
http://bioslone.pl/forum/index.php?topic=8382.msg77416#msg77416

Bardzo się cieszę, że jest taki dział - też chcę podziękować, bo mam za co!
1. Ustąpiła zgaga - miałam zgagę od prawie 15 lat. Nic nie pomagało.
2. Ustąpił straszliwy ból głowy. Ból - gigant. Doprowadzał mnie do wymiotów, nie mogłam mówić, ruszać się, a występował kilka razy w tygodniu.
3. Schudłam 16 kg.
4. Poprawiła mi się cera - wyglądam wprost cudownie w porównaniu do mojego wygładu jeszcze rok temu.
5. Moje pazurki już się nie łamią.

Wiem, że to nic w porównaniu do innych, lecz dla mnie to bardzo ważne - bo to moje WŁASNE dowody na to, że  MO - to genialny, bo prosty sposób na zdrowie.

Jestem bardzo, ale to bardzo szczęśliwa, że trafiłam na Wasze forum i promuję MO i forum z czystym sumieniem. Są nawet skutki promocji - 3 osoby rozpoczęły kurację MO smile smile
Bardzo dziękuję clap clap clap

Mnie się przez cały czas zmniejsza blizna na plecach po operacji kaszaka. Najpierw blizna wielkości około 4 cm zaczęła się powiększać, sinieć. W jej obrębie - swędzieć, trochę się paprać, wychodziły z niej jakieś wągry (może jakieś resztki torebki?). Obecnie ma znacznie ładniejszy wygląd, jest o 3/4 mniejsza, brak dużego zgrubienia w miejscu założenia szwów. Ogólnie rzecz ujmując ładnie się wchłania. Taka mała rzecz, a cieszy.

Kolejny sukcesik na prawie trzyletnim finiszu drogi do zdrowia to zmniejszenie się, spłaszczenie i zjaśnienie znamienia do wielkości monety jednogroszowej. To znamię mam od urodzenia, które znajduje się na przedramieniu prawej ręki. Jeszcze kilka lat temu było o wielkości monety 1 zł koloru brązowego i niezbyt płaskie. Wg kryminologów jest to znak szczególny już na całe życie, chyba że usunie się operacyjnie. Wg mnie - to był mój znak szczególny. Piszę w czasie przeszłym, bo za kilka lat może mi zniknąć całkowicie. I znów mamy dowód na obalenie kolejnego mitu nienauczonej 'nauki' medycznej.

Jak moja Miksturka skończy 3 latka, opiszę inne jej sukcesy msn-wink.

Wielkie Dzięki!

Zibi w takim razie należy tylko pogratulować zdrowotnych sukcesów i życzyć całkowitego powrotu do zdrowia smile. Ja w takim razie również chcę serdecznie podziękować za MO. Odkąd pije tą cudowną mieszankę wyregulowała mi się praca jelit z którymi miałam problem od zawsze, przybywam na wadze, paznokcie nie łamią się, permanentne zmęczenie odeszło w zapomnienie, a zatoki z którymi się borykałam od lat, wreszcie zaczynają się oczyszczać. Dziękuję raz jeszcze smile

Zibi, to cudownie, że ci się udaje, małymi kroczkami, po trochu osiągać sukcesy w dochodzeniu do zdrowia. Cenne są twoje informacje w tym temacie, z których również korzystam (zapewne nie tylko ja). Ja nie potrafię tak skrupulatnie poddawać analizie to, co dzieje się z moim organizmem.

A więc zdrowiej z każdym dniem i pisz, pisz, pisz nam jak najwięcej. Co tu ukrywać, dla mnie jesteś niezłą inspiracją, czasami jak miałam „doła”, czytałam twoje posty. Mądry z Ciebie facet.  thumbup

Proszę nie posądzać mnie o kadzenie!   biggrin

PS.
Jak do tej pory moje zdrowie też diametralnie się polepszyło, ale najważniejsze, że teraz, jak zarwę nockę to następnego dnia mogę normalnie egzystować. Nie boli mnie głowa, zapałek do podtrzymania powiek też już nie potrzebuję i nie jestem otępiała (kiedyś zasypiałam tam gdzie stałam). Uważam, że to zasługa MO. Też za nią DZIĘKUJĘ.

Moje doraźne wspomagacze MO to: mieszanka ziołowa na drogi moczowe, Dieta niskowęglowodanowa, bezglutenowa (generalnie - Zasady zdrowego odżywiania ze zwróceniem uwagi na bezgluten), KB, galaretki z siemienia lnianego, wodne maceraty z czosnku (w przeszłości), woda: Jan, woda: Zuber, woda: Wielka Pieniawa, woda: Słotwinka: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=11244.msg92504#msg92504

Zibi,co tu ukrywać dla mnie jesteś niezłą inspiracją, czasami jak miałam „doła”, czytałam twoje posty.
Ja też. Ponadto Zibi ma świetne poczucie humoru i pod tym względem czyta się jego posty znakomicie. Cenię też u Zibiego męską przytomność umysłu. Przywołanie do porządku, gdy chciałyśmy zimą stosować GBG biggrin

Za około 2 m-ce będzie 3 lata picia MO, i stąd to moje dosyć częste zanudzanie Państwa moimi pozytywnymi efektami zdrowotnymi. Przy czym należy odliczyć około rok - brania różnych paraleków, czyli supli. Tak że de facto - MO piję około 2 lata. Rok czasu dreptałem w miejscu na drodze do zdrowia, jak po największym rondzie świata w Wąchocku (pochody pierwszomajowe na tym rondzie trwają do tej pory, czyli kręcą się w kółko i częściowo po omacku) msn-wink.
  
Przyszedł czas na pochwalenie tripleciku: alocitu, oleju, soku z cytryny - jako integralnej całości MO - za wyleczenie mnie z chorób przyzębia (paradontozy). Oto cząstkowa relacja z tego procesu: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=1912.msg65952#msg65952.
  
Muszę zaznaczyć, że owe zabiegi dentystyczne i użyte środki - to tylko działania wspierające działanie MO, KB, Zasad zdrowego odżywiania, ze szczególnym zwróceniem uwagi na okresowe wdrożenie diety bezglutenowej (choroba Duhringa).

Może te korzyści nie są aż tak istotne, ale są i dają mi pewien obraz, jak organizm postępuje w samonaprawie - dzięki metodom profilaktyki prozdrowotnej (sztuce leczenia bez leczenia): - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=2191.msg99065#msg99065

Nawet nie zauważyłam, że minął mi rok z Biosłone. No cóż - dziękuję Panie Józefie za wiedzę. Wiara najczęściej jest ślepa stąd życie powinno być oparte na wiedzy. Największy sukces odniosła moja Martysia, która przestała kaszleć, chrząkać. Skóra na głowie zdrowa, menstruacja się uregulowała, nie ma obfitych upławów, swędzeń. Margolce zdecydowanie poprawiła się skóra. Ma niestety trądzik na czole - mimo odstawienia glutenu. Najważniejsze jest jednak to, że nie czuję się bezradna. Wiem, gdzie i jak szukać rozwiązań. Nauczyłam się analizować. Zrozumiałam wiele spraw i tę najważniejszą - żeby nie walczyć z Naturą. No i ciągle się uczę czytając Portal i Forum. Sama czuję się świetnie.

(...)
Dziękuję za miłe słowa, chciałabym coś jeszcze powiedzieć,
właściwie to dopiero zamówiłam książki Pana Józefa, no i jak już mówiłam jestem świeża, ale bardzo-bardzo pokrzepiło mnie to co Pan napisał w Podziękowaniu za miksturę oczyszczającą :

"Gdyby nie Mistrz i jego wynalazek, to pewnie podzieliłbym już los swoich krewnych i wzbogacił statystykę medyczną umieralności na choroby  tzw.genetyczne. Wszak widać z tego przykładu jasno, że nie ma takich chorób, bowiem jak się okazuje mamy wpływ na zmianę tendencyjności genetycznej (porównanie: w planach, w projekcie budowy domu stoi, aby go wybudować ze szkodliwej płyty żelbetowej, a de facto budujemy go ze zdrowej cegły dziurawki, czy szamotowej - mamy wpływ na zmianę materiału budowlanego - mamy wpływ na zasilanie organizmu)."

Kiedy moja mama wyzdrowiała z raka piersi, moja siostra miała badanie genetyczne i ja też bardzo chciałam wiedzieć czy jestem w grupie ryzyka i też je zrobiłam (mimo że miałam wtedy 17 lat), okazało się że jestem obciążona mutacją w genie brca1. Od tego czasu w sumie brałam za pewnik ze kiedyś zachoruję i kiedy myślałam o dalekiej przyszłości to zaczynal mnie boleć brzuch z nerwów i płakać mi się chciało (w ogóle po usłyszeniu tej wiadomości przeżywałam chyba ciężki okres jak teraz na to patrze), więc po prostu do dzisiaj starałam się o tym nie myśleć, a teraz, po przeczytaniu Pana postu zaczęłam sobie myśleć czy jednak możliwe, że nie zachoruję jak tylko będę się starać! Za co, naprawdę, dziękuję Zibi! clap
Proszę się nie przejmować tym co gadają konowały. Zaufaj swojemu organizmowi oraz metodom profilaktyki prozdrowotnej wg linii Biosłone, to nie zachorujesz na raka. Stosując metody niemedyczne, wypierasz choroby, a w tym i ewentualne komórki, które mogą się nowotworzyć.
   Tendencyjność istnieje, ale do przejęcia modelu odżywiania po swoich przodkach (np. po babci, mamie), a tym samym podobnym magazynowaniem toksyn. Potwierdza to znów Hipokrates:   CHOROBY SĄ PROCESEM POZBYWANIA SIĘ TOKSYN Z ORGANIZMU. SYMPTOMY SĄ NATURALNĄ OCHRONĄ ORGANIZMU. NAZYWAMY JE CHOROBAMI, LECZ W RZECZYWISTOŚCI LECZĄ CHOROBY. WSZYSTKIE CHOROBY MAJĄ JEDNĄ PRZYCZYNĘ, CHOĆ OBJAWIAJĄ SIĘ W RÓŻNY SPOSÓB, W ZALEŻNOŚCI OD MIEJSCA, W KTÓRYM WYSTĘPUJĄ.

http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4016.msg33438#msg33438
W kwestii statystyki - odnośnie wyleczenia się z raka za pomocą profilaktyki prozdrowotnej, mogę śmiało wysnuć wniosek, iż jest to bardzo prawdopodobne, ale nie jest statystycznie sprawdzalne. Jest trudno zmierzyć (nie ma takiej potrzeby), ile komórek rakowych i quasirakowych mój organizm pozbywa się co dziennie, przy stosowaniu metod niemedycznych (profilaktyki prozdrowotnej) w dochodzeniu do zdrowia. Pewnie gdybym ich nie stosował, to na sekcji zwłok miałbym 100% pewności, że zachorowałem na raka.
   W mojej krótkiej praktyce naturoterapeutycznej zgłosiło się do mnie kilka osób z chorobą nowotworową, którym prócz profilaktyki prozdrowotnej zasugerowałem wdrożenie kilku metod leczenia z medycyny ludowej i tzw. medycyny alternatywnej. Niestety nie wiem, jak się mają te osoby, bo urwał się z nimi kontakt. W jednym przypadku były lekarz medycyny - A. Janus, z którym współpracowałem w Ener Medzie stwierdził, iż w wyniku pewnych kompleksowych naszych działań (moje raczej polegały na wdrożeniu odpowiedniej diety) udało nam się wyleczyć pacjentkę z raka piersi. Owa pacjentka wcześniej przechodziła chemioterapię. Przy czym zależy to też od stopnia zaniedbania organizmu (jaka forma raka, czy jaki stopień uzłośliwienia raka).
   W każdym razie ja nie powinienem już dawno żyć, gdybym słuchał medycyny i jej mitów o dziedziczeniu genetycznym zachorowalności na raka. Był taki czas, że mówiono o micie, z którego wynikało, iż można zarazić się zawałem serca itp. brednie.
Choroby genetyczne, które nie występują od urodzenia to wymysł medycyny, aby móc straszyć ludzi i aby stosowali profilaktykę w ujęciu medycznym – czyli wczesne leczenie.
Choroby powielane w rodzinie, a które medycyna nazywa genetycznymi to choroby wynikające z tego, że dziedziczymy po rodzicach sposób zarządzania toksynami i budowę tkanek (jedne mocniejsze a drugie słabsze).
Czyli, jeżeli będziemy tak samo zaśmiecali organizm jak nasi rodzice, to efekt będzie taki, że organizm zarządza tymi toksynami w taki sam sposób jak u rodziców. Odkłada je w miejscach podatnych na kumulacje toksyn oraz upośledzane są te same procesy. To w konsekwencji powoduje, że i rodzice i dzieci chorują na te same choroby.
Czyli nie ma chorób genetycznych, które pojawiają się w jakimś okresie życia, tylko zachowanie powielane przez dzieci po rodzicach powoduje, że organizmy dzieci w taki sam sposób przerabiają toksyny i powstają takie same patologie. Wystarczy nie dopuścić do kumulacji toksyn, to wtedy nie ma czegoś takiego jak choroba dziedziczona.    
   Medycyna woli podchodzić do tego w inny sposób, bo łatwiej na tym zarobić, a każdy głupi człowiek łatwiej w to uwierzy.
A tutaj Mistrz o chorobach genetycznych:
Jako chorobę należy rozumieć dysfunkcję organizmu spowodowaną zdominowaniem systemu odpornościowego przez czynniki chorobotwórcze.
W świetle powyższego: cechy odziedziczone w genach nie są chorobą, lecz wariantem przemiany pokoleń, czyli namacalnym dowodem trwania procesu ewolucji, w wyniku którego, na zasadzie przypadku, powstają zarówno osobniki wybitnie przystosowane do środowiska, jak i absolutnie nieprzystosowane – skazane na zagładę, by nie przekazali wadliwych genów potomkom. Z ludzkiego punktu widzenia brzmi to okrutnie, ale w ewolucji właśnie tak przebiega proces doboru naturalnego.
Leczenie w tym przypadku byłoby poprawianiem natury, a nie przywracaniem (utraconego) zdrowia.

Holistyczne, adekwatne, atawistyczne, prozdrowotne działanie MO: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4398.msg38956#msg38956

Holistyczne, adekwatne, atawistyczne, prozdrowotne działanie MO: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=4398.msg38956#msg38956
« Ostatnia zmiana: 05-01-2014, 08:41 wysłane przez Mistrz » Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #1 : 05-01-2014, 08:49 »

Zgodnie z obietnicą - minęły 3 lata z hakiem jak piję MO, więc chciałem podzielić się z Wami moimi sukcesami w dochodzeniu do zdrowia. Chcę przez to dodać otuchy niektórym powątpiewającym i niecierpliwym forumowiczom.

Moje przebyte choroby - według nomenklatury medycznej a moja sztuka leczenia bez leczenia - według profilaktyki Biosłonejskiej.

Mając około 3-4 lata, z uwagi na przewlekłe anginy i grypy aplikowano mi bezwolnie antybiotyki, chemioterapeutyki (np. Biseptol, Madroxin itp.). Następnie przez około 2 lata moja matka prowadzała mnie, dwa razy w tygodniu, do ośrodka zdrowia na zastrzyki. Były to zastrzyki składające się z  penicyliny zmieszanej z debecyliną. Była to konsekwencja blokowania u mnie lekami przez te lata owego naturalnego aktu oczyszczania. Powstały jakieś powikłania (ujawniono szmery koło serca). Także od kołyski byłem ostro produkowany na pacjenta, czyli bezwolnego usługobiorcę leków i zabiegów medycznych.

W wieku około trzech lat zachorowałem na krzywicę dziecięcą. Konsekwencją tej choroby była skolioza jednołukowa (prawa) kręgosłupa. Wyglądałem jak głodujące krzywiczne dziecko Etiopii. Duży czerep, odstające uszy, wydęty do przodu brzuch. Przy okazji wystąpiły u mnie niedobory żelaza. Chorowałem na anemię: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=14075.msg105365#msg105365

Urodziłem się też prawdopodobnie z alaktazją. Nie tolerowałem mleka pod żadną postacią. Moja babka (przypominająca obozowe kapo i stojąca nade mną z tzw. dyscypliną wykonaną z drewnianego trzonka zakończonego przymocowanymi doń rzemieniami) i rodzice wmuszali we mnie zupki mleczne, na które miałem odruch wymiotny. Musiało więc w tym układzie zadziałać tzw. prawo czarnej serii i powstała cała kaskada chorób: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=12801.msg102484#msg102484

Niedokwaśny nieżyt żołądka objawiał się: biegunkami, bólami żołądka, wzdęciami, mdłościami, wychodzącymi potami, kłuciami i skurczami żołądka. Przeważnie takie ataki miałem w okresie przejściowym wiosna-lato i jesień-zima. Po okresie biegunek miałem nawykowe zaparcia (nie załatwiałem się po około 8 dni).

W wieku kilkunastu lat chorowałem na tzw. zespół jelita nadwrażliwego (postać zaparciowa) i nadkwaśny nieżyt żołądka. W tym samym czasie pojawił się też refluks mieszany, czyli refluks jelitowo-żołądkowo-przełykowy.

Następnie dołączyły do kolekcji: przepuklina rozworu przełyku oraz choroba wrzodowa żołądka i dwunastnicy.
   
Byłem ciągle mordowany zabiegami w postaci sąd żołądka i dwunastnicy, potem gastroskopiami, prześwietleniami RTG. Po ujawnieniu owej niedokwasoty żołądka spijałem lek o nazwie Herbogastrin, po którym miały mi przyrosnąć kwasy żołądkowe. Zaznaczam, że - o ile pH soków żołądka się wówczas po tym leku zmniejszyło, czyli jakby nastąpił przyrost kwasów (przesunąłem się w tym środowisku w kierunku kwaśnym, tj. bliżej norm) - to prawdopodobnie jednocześnie obniżył mi się poziom żółci w dwunastnicy, czyli zmniejszyło się pH żółci (przesunąłem się w tym środowisku alkalicznym w środowisko mniej alkaliczne, czyli bardziej w kierunku kwaśnym, tj. poniżej norm pH). Nie wiem na ile, ale wiem, że miałem kłopoty (np. z trawieniem tłuszczy). Mogła tu wystąpić pewna nierównowaga kwasowo-zasadowa, pewne rozsynchronizowanie ujemnego sprzężenia zwrotnego między organami organizmu.

Prawdopodobnie urodziłem się z postacią utajoną celiakii, która w wieku 19 lat objawiła się na całego. W wieku lat 23 potwierdzono badaniami, że jest to postać skórna pod tytułem Choroba Duhringa. Według medycyny jako choroba nieuleczalna. Brałem jakieś leki chemioterapeutyki z grupy bakteriostatycznych. Zdaje się, że był to Avlosulfon, w Polsce wówczas niedostępny w aptekach. Jak już mnie mocno wysypało opryszczkowatymi krostkami, to pewien docent z polikliniki w Łodzi częstował mnie swoimi własnymi lekami, które dostawał z USA w paczkach od rodziny. On sam chyba też na tę chorobę chorował. Ponieważ te tabletki były duże i podzielne, to jeśli mi dał 10 sztuk, to mogłem z nich uzyskać 40 ćwiartek. Jedna ćwiartka na dobę. W ten sposób mogłem je sobie aplikować przez 40 dni. Ale mnie wystarczało czasami na kilka miesięcy, gdyż po kilku dniach swędzące wykwity na skórze chowały się. Musiałem pewnie dość szybko osiągać odpowiednio wysoki próg nasycenia komórkowego tym gównem.

Dlaczego tak się wyrażam o tym leku w sposób pejoratywny obecnie - dlatego, iż z perspektywy czasu zdaję sobie sprawę, że było to zamiatanie śmieci pod "dywan". Dopiero trzeba było doczekać się wybawienia z tej gehenny, przeżywając z tym śmietnikiem glutenowym i zdefektowanych komórek jakieś około 25 lat, tj. jak znalazłem Forum Pana Józefa Słoneckiego.

Zdaję sobie sprawę, co się mogło dziać we mnie, jeśli nie przeszedłem na dietę bezglutenową, a to, co organizm starał się zutylizować i wyrzucić na zewnątrz przy pomocy różnych mikroorganizmów (moich uczestników aktu naturalnego oczyszczania), ja za pomocą tych silnych leków od docenta (dermatologa) skutecznie zwalczałem. Dlatego też nachodzą mnie chwile strachu. Zastanawiam się, czy wygram z czasem, czy nie nastąpił już jakiś proces nowotworzenia...

Objawy owej choroby Duhringa przypominały raczej postać celiakii mieszanej (o ile taka była możliwa). Prócz świądu, miałem objawy wyczerpania psychofizycznego oraz: bóle brzucha, naprzemienne biegunki z zaparciami i inne. Ponadto po urodzeniu miałem objawy zanikania kosmków jelitowych z jego konsekwencjami, lecz nie miałem wykwitów na skórze (o ile w późniejszym wieku wychodziły, to jednak rzadko, aż do momentu ukończenia pełnoletności - wówczas się zaczęło: mniej objawy gastryczno-jelitowe, a bardzo mocno objawy skórne). Świąd był tak silny z jednej takiej krostki/wykwitu, jakby mnie ukąsiło z 10 komarów naraz w obrębie tego samego miejsca na skórze. Głównie te wykwity pojawiały się na owłosionej skórze, na zgięciach stawowych, w okolicy łokci, kolan (po obu stronach), pachwin, bruzdy międzypośladkowej i innych miejscach: - http://forum.bioslone.pl/index.php?topic=5664.msg65420#msg65420

W przyszłości dokonam rozwinięcia tego tekstu i opiszę jeszcze kilka szczegółów z przebiegu mojej gehenny chorowania. Wykonam też kserokopię z badania histopatologicznego z dnia 29.02.1984 roku, które potwierdzało u mnie tę chorobę nieuleczalną. Obecnie mogę powiedzieć, że w tym roku pozostało mi jakieś około 5% (śladowe ilości samych wykwitów) z tych objawów choroby Duhringa.     

Jeśli jesienią nie będzie żadnych wykwitów, to wówczas powiem z całą mocą, że to, co nieuleczalne dla medycyny - dla mnie stało się uleczalne...

Reasumując, dokonałem podliczenia wszystkich jednostek chorobowych, które w nomenklaturze medycznej mają swój numer statystyczny. Moje choroby, które znalazły się pośród 400 wszystkich jednostek chorobowych (jakie wymyśliła sobie medycyna na użytek własny, bowiem zestawiła w jednym rzędzie nieżyt śluzówki noso-gardzieli czy alergię z rakiem, osteoporozą, cukrzycą, czyli objawami chorobowymi będącymi wentylem bezpieczeństwa zdrowia z chorobami tzw. naszej cywilizacji, czyli patologicznymi).

Do momentu trafienia na Forum, tj. od urodzenia do wieku 45 lat (ponad 3 lata temu) chorowałem na:
1. Przewlekłe anginy.
2. Szmery koło serca.
3. Rzekome zapalenie opon mózgowych.
4. Przewlekłe stany zapalne zatok czołowych, szczękowych, obocznych nosa.
5. Zapalenia okostnej.
6. Reumatyzm.
7. Grzybica ogólnoukładowa.
8. Zespół nerwicowo-depresyjny.
9. ZZA (zespół zależności alkoholowej).
10. ZZT (zespół zależności tytoniowej).
11. Poalkoholowe stłuszczenie wątroby.
12. Przewlekłe zapalenia oskrzeli.
13. Alergia na 3 rodzaje roztoczy kurzu domowego i początki astmy.
14. Owsica.
15. Zakażenie H.p.
16. Enteropatia glutenowa.
17. Choroba Duhringa.
18. Neurodermia.
19. Zespół jelita drażliwego (obie postacie).
20. Łysienie plackowate.
21. Choroba wrzodowa żołądka.
22. Choroba wrzodowa dwunastnicy.
23. Żylaki odbytu.
24. Tzw. Zespół odbytowo-płciowy.
25. Łagodny przerost prostaty.
26. Infekcja gruczołu krokowego.
27. Kamica nerkowa.
28. Kamica moczowodowa.
29. Kolka nerkowa ze skutkiem wodonercza i białkomoczu.
30. Arytmia serca.
31. Ciśnienie tzw. labilne z tendencją do nadciśnienia.
32. Zwyrodnienia kręgosłupa.
33. Skolioza kręgosłupa.
34. Zapalenie ścięgna Achillesa.
35. Rwa kulszowa.
36. Zapalenia "korzonków".
37. Migreny.
38. Bezobjawowe zapalenia płuc i bliznowatość pojedyncza płuc.
39. Przewlekłe nieżyty błony śluzowej nosa i noso-gardzieli.
40. Kamica żółciowa.
41. Torbielowatość nerek.
42. Kaszaki.
43. Hipercholesterolemia.
44. Początki miażdżycy kończyn dolnych.
45. Szumy uszne z prawdopodobnym polekowym uszkodzeniem słuchu.
46. Skrzywiona przegroda nosowa.
47. Wstrząśnienia mózgu.
48. Zapalenie spojówek.
49. Zapalenie nadkłykcia przyśrodkowego kości ramiennej (łokieć golfisty).
50. Zapalenia mięśnia nadgrzebieniowego stawu barkowego.
51. Zakażenie wirusem opryszczki.
52. Zapalenie dolnej cewki moczowej.
53. Pęknięcie torebki stawowej w nadgarstku.
54. Anemia.
55. Krzywica dziecięca.
56. Łupież.
57. Bruksizm.

Z tych chorób, w wyniku mojej sztuki leczenia (przyczynowego) bez leczenia, obecnie pozostało mi tylko:
1. Szumy uszne.
2. Częściowo refluks (10% objawów).
3. Częściowa kamica nerkowa/piasek (10-20%).
4. Nawracające infekcje prostaty.
5. Nawracające infekcje dolnej cewki moczowej.
6. Częściowo/bardzo rzadko stany zapalne zatok (10-20%).
7. Częściowo choroba Duhringa (5%-15%).
8. Nawracające zapalenie spojówek.
9. Bruksizm.

Jak się zabawimy w księgowego, to łatwo wyliczymy, że moje około 60 chorób, to stanowi około 15% lub 1/6 wymyślonych chorób przez medycynę. Według mnie człowiek od chwili poczęcia do chwili obumarcia pnia mózgowego - nie powinien na nic chorować. Powinien umrzeć ze starości. Po tej analizie widać kolejny raz, że największą toksemią jest toksemia od-medyczna.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #2 : 05-01-2014, 19:00 »

Powyższe cytaty wybrałem przygotowując książkę "Zaświadczam samym sobą", na którą złożą się świadectwa osób stosujących zasady preferowane przez Ruch Biosłone, na czele z miksturą oczyszczającą. Zrazu miała to być broszura, ale okazało się, że tych świadectw jest strasznie dużo, grubo ponad tysiąc. Oczywiście, nie wstawię ich wszystkich, tylko te najistotniejsze, ale i tak będzie z tego jakieś 160 stron.

Tak więc zbieram te cytaty jak leci, aż zwrócono mi uwagę, że przypadek Zibiego nie nie jest najlepszym świadectwem działania mikstury oczyszczającej. Faktycznie, sam Zibi twierdzi, że mikstura oczyszczająca mu zaszkodziła, ale nie wyjaśnia, dlaczego. Znamienne, że dopóki Zibi był na Biosłone, nigdy takie stwierdzenie od niego nie wyszło. Teraz, na potwierdzenie tego, ze mikstura oczyszczająca mu zaszkodziła, Zibi prezentuje wyniki badań, którym się poddał w sieradzkim szpitalu:



Wiadomo, że badań tego typu nie robi się zdrowym, tylko zgłaszającym jakiś dolegliwości. Kto oglądał choćby kilka wyników takich badań wie, że na ogół wykrywają one wrzody żołądka i/lub dwunastnicy, zakażenie Helicobacter pylori, refluks, itp. Wskazania też są poważniejsze - operacja, sterydy, w najlepszym razie antybiotyki. U Zibiego niczego takiego nie wykryto, o czym świadczy zastosowane leczenie - dieta wrzodowa + Polprazol, który jest lekiem na zgagę: http://www.polprazol.pl/czym_jest_polprazol_acincontrol.html?gclid=CNeI25DJ57sCFcJd3godhVgA5Q

Tak naprawdę, Zibiemu zaszkodziła praca w MO (Milicji Obywatelskiej) oraz wieloletni alkoholizm. Te dwa czynniki spowodowały u niego nerwicę lękową, z którą nie potrafi się uporać. Nerwica lękowa wywołuje u niego nerwicę wegetatywną, czyli skurcz żołądka z cofaniem się kwasu żołądkowego do gardła. Zibi jest przekonany, że to refluks, ale badanie tego nie potwierdza. Wprost przeciwnie, bowiem w opisie jest wyraźnie zaznaczone: "Wpust niezmieniony - także w inwersji."

Chyba Zibi zaczyna to rozumieć, choć wciąż się upiera przy refluksie. Ostatnio napisał coś takiego:
Cytat od: Zibiego
Cały szkopuł w zwiotczałej zastawce mięśniowej dolnego zwieracza. Nawet medycyna ze swoim arsenałem nie daje rady, nie mając na to lekarstwa, choćby w zaleczeniu. Brałem ich leki, to tak, jak przypuszczałem - jeszcze bardziej mi zaszkodziły. Tu są ważne dwa czynniki: podłoże nerwowe, jedzenie.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Tashideley
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: 15.03.2013 z przerwami, DP 2.04.2013, KB 15.04.2013
Wiedza:
Wiadomości: 582

« Odpowiedz #3 : 05-01-2014, 20:46 »

Na początku Zibi był pewny, że mikstura oczyszczająca bardzo mu pomogła. Stosował ją przez 3 lata i zauważył olbrzymie postępy w zdrowieniu, więc pozytywny wpływ MO nie podlega dyskusji.
Nie rozumiem więc w jaki sposób doszedł potem do wniosku, że jednak mu zaszkodziła? Przecież fakt, że pojawiły się u niego pewne problemy w układzie pokarmowym może wynikać z wielu czynników - np. przekombinowanie z dietą, reakcja na coś szkodliwego itp.

Swoją drogą fajnie wygląda ten medyczny opis ze znakami zapytania. Czy ci lekarze są w ogóle pewni swojej diagnozy?

Dodatkowo chciałabym zadać pytanie czy można założyć, że mikstura nie jest skuteczna w przypadku nerwicy lękowej lub wegetatywnej?
Zapisane
Mistrz
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 05.03.2000 – 2070
Skąd: Hogwart
Wiadomości: 10.596

WWW
« Odpowiedz #4 : 05-01-2014, 21:06 »

Swoją drogą fajnie wygląda ten medyczny opis ze znakami zapytania. Czy ci lekarze są w ogóle pewni swojej diagnozy?
Znaki zapytania zapewne wzięły się stąd, że na co innego wskazują badania, a na co innego skarży się pacjent. Każdy by zgłupiał.

Dodatkowo chciałabym zadać pytanie czy można założyć, że mikstura nie jest skuteczna w przypadku nerwicy lękowej lub wegetatywnej?
To raczej pewne, nie da się bowiem wyleczyć jakiejkolwiek choroby, bez usunięcia przyczyny.
Zapisane

Jeśli nie wiesz nic, dasz sobie wmówić wszystko
Jacek
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: lipiec 2007
Skąd: Antwerp
Wiadomości: 212

« Odpowiedz #5 : 22-01-2014, 23:22 »

Nie znam nikogo, kto by się tym przepisanym zibiemu Polprazolem (lub jakimkolwiem innym *prazolem) trwale z czegokolwiek wyleczył, a znam przynajmniej kilka osób, które to brały.
Zapisane
LaktozAnna
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
Wiek: 34
MO: 02.2012-02.2014, 11.2015-teraz
Skąd: Chrzanów
Wiadomości: 96

« Odpowiedz #6 : 06-02-2014, 17:56 »

Mi przepisywano polprazole, omeprazole, nolpazy i inne zobojętniające kwas żołądkowy abym mogła wziąć antybiotyk (klindamycyna) na zatoki. Nie byłam w stanie na szczęście.
Stan mojego żołądka był taki, że po połknięciu polprazolu stawał jak kamień, w co nie uwierzył gastrolog, nie uwierzył też w to, że nie mogłam jeść arbuza "przecież to sama woda" (cukier chyba).

Po ok. roku stosowania MO plus DP, dieta rozdzielna, eliminacyjna, mogę z ręką na sercu poświadczyć, że bez żadnych leków pozbyłam się dolegliwości żołądkowych, tak iż potrafię połykać nawet antybiotyki. 
MO świetnie ochrania żołądek jak już trzeba coś połknąć na czczo.

Dolegliwości czasem powracają grożąc paluchem, w lekkim stopniu (mała niestrawność), gdy się denerwuję dłuższy czas lub przesadzę (zjem słodycze, mleko, coś czego nie trawię), wystarczy je odstawić i wraca wszystko do normy.

Jak tak patrzę na listę chorób Zibiego to zastanawia mnie te 90kg.
« Ostatnia zmiana: 01-07-2016, 18:13 wysłane przez ArtComp » Zapisane

Czasem trzeba spaść na sam dół, żeby móc się odbić.
Misiek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję
Wiadomości: 448

« Odpowiedz #7 : 06-02-2014, 18:53 »

Ja naprawdę, nic z tego nie rozumiem - co w końcu stało się z Zibim?  Najpierw wyleczył się aż z 48 chorób dzięki MO, KB i DP, potem z tego samego powodu - stał się wrakiem człowieka...Co tu w ogóle jest grane?  
« Ostatnia zmiana: 06-02-2014, 19:01 wysłane przez Misiek » Zapisane

Szukaj wyjaśnienia w przyczynie, organizm sam jest najlepszym lekarzem - Platon
Baird
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 15-03-2007
Wiedza:
Wiadomości: 459

« Odpowiedz #8 : 06-02-2014, 19:08 »

Cytat
Co tu w ogóle jest grane?
Było o tym na forum, poszukaj.
Zapisane

Prawda czyni wolnym
Misiek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję
Wiadomości: 448

« Odpowiedz #9 : 06-02-2014, 20:53 »

Baird - ja czytałam argumentację przedstawioną w tym wątku. Prawdę, jednak mówiąc - przypadek Zibiego jest tak zagadkowy, że zasługuje na wnikliwą analizę. To jest niesamowita metamorfoza - od ozdrowieńca z 48 (!) chorób - do wraka człowieka. Zresztą  p. Słonecki - o ile pamięć mnie nie myli - obiecał, że tej sprawie poświęci osobny artykuł.
Zapisane

Szukaj wyjaśnienia w przyczynie, organizm sam jest najlepszym lekarzem - Platon
Baird
*


Offline Offline

Płeć: Mężczyzna
MO: 15-03-2007
Wiedza:
Wiadomości: 459

« Odpowiedz #10 : 06-02-2014, 21:03 »

Cytat
Baird - ja czytałam argumentację przedstawioną w tym wątku.
Nie mówię o tym wątku. Wyjaśnienie tego fenomenu znajdziesz na forum.
Zapisane

Prawda czyni wolnym
scorupion
« Odpowiedz #11 : 06-02-2014, 21:47 »

Ja naprawdę, nic z tego nie rozumiem - co w końcu stało się z Zibim?  Najpierw wyleczył się aż z 48 chorób dzięki MO, KB i DP, potem z tego samego powodu - stał się wrakiem człowieka...Co tu w ogóle jest grane? 
Nie znał linku do morowania.
Zapisane
Misiek
***


Offline Offline

Płeć: Kobieta
MO: nie stosuję
Wiadomości: 448

« Odpowiedz #12 : 06-02-2014, 22:39 »

Cytat
Nie znał linku do morowania.

Haaaa, Skorpionku! Rozśmieszasz mnie do łez. Mógłbyś, być tak milutki, aby podesłać mi link do...fenomenu Zibiego? Widocznie, kiedy była omawiana ta sprawa - musiałam urwać się w zamorskie krainy..smile
Zapisane

Szukaj wyjaśnienia w przyczynie, organizm sam jest najlepszym lekarzem - Platon
Strony: [1]   Do góry
  Drukuj  
 
Skocz do:  

Działa na MySQL Działa na PHP Powered by SMF 1.1.21 | SMF © 2006-2008, Simple Machines
Design by jpacs29 | Mapa strony
Prawidłowy XHTML 1.0! Prawidłowy CSS!